Po drugiej wojnie światowej w wyniku wysiedleń ludności ukraińskiej w latach 1945—1947 dawna kultura ludowa tych terenów prawie zanikła. Przedstawiony tu opis dotyczy przede wszystkim właśnie tej zaginionej kultury. Opisujemy tu z znacznej mierze zwyczaje ludności mówiącej nie po polsku, lecz po ukraińsku, jest to jednak konieczne, aby przedstawić prawdziwy obraz obszaru. Wśród dawnych mieszkańców wyróżnia się grupy etnograficzne Bojków i Łemków (ludność ukraińska), a także Dolinian (ludność mieszana polsko-ruska) i Pogórzan (ludność przeważnie polska, a także ruska i niemiecka, która szybko uległa polonizacji). Dwie pierwsze grupy przybyły na te tereny wraz z kolonizacją wołoską. Bojkowie i Łemkowie zamieszkiwali tereny górskie, zaś Pogórzanie i Dolinianie– tereny podgórskie, odpowiednio część wschodnią i zachodnią. Ludność zamieszkująca tereny północne omawianego terenu z powodu bliskości ośrodków miejskich znacznie wcześniej zaczęła porzucać tradycyjne sprzęty, odzież i inne elementy kultury materialnej, a także duchowej. Najbardziej archaiczna i konserwatywna była natomiast kultura Bojków. Uważa się, że ich kultura materialna była opóźniona w stosunku do sąsiadów Łemków aż o 100 lat. Przykładem prastarych zwyczajów, wywodzących się jeszcze z pogaństwa, są np. płaczki pogrzebowe. Kultura materialnaZajęcia
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Haczowa. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Wyżnego. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Wyżnego. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Wyżnego. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Wyżnego. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
kuźnia z Wyżnego. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
pasieka z ulami. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, zajęcia
pasieka z ulami. Fot. Marta Nowak.
| | | | | |
Na całym obszarze głównym źródłem utrzymania było rolnictwo, a na terenach górskich – z powodu złych warunków do uprawy roli – znaczną rolę odgrywało też pasterstwo. Na św. Jura, 16 maja, oddawano owce „na szałas” pod opiekę wataha, który trudnił się wypasem owiec oraz wyrobem bryndzy. Wynajmował on od dworu pastwisko i pasł na nim owce aż do końca września. Na pastwisku zakładał koszarę, czyli przesuwaną co kilka dni zagrodę, do której zapędzał owce na noc. Od każdej owcy jej właściciel otrzymywał ok. dwóch garncy bryndzy, natomiast watahowi płacił jedną bryłką soli od czterech sztuk owiec. Budownictwo
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
Doliniańska zagroda jednobudynkowa z Dąbrówki k. Sanoka, 1681
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
Zagroda wchodniopogórzańska - chałupa z Niebocka (1892) i stodoła z Jasienicy Rosielnej (ok. 1850), pow. brzozowski
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
Zagroda pogórzańska z Bliznego k. Brzozowa, ok. 1890
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
Zagroda wschodniołemkowska z Komańczy, pow. sanocki, 1885
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
Chałupa z Dydni i murowana kapliczka z Jabłonki. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
karczma zajezdna z Rogów. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
krzyż z kapliczką w Jaszczwi. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
krzyż z kapliczką w Jaszczwi. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
młyn wodny z Woli Komborskiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
zagroda plebańska - studnia z Woli Krzywieckiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
zagroda plebańska - studnia z Woli Krzywieckiej. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
zagroda plebańska. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
zagroda plebańska. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
szopa strażacka z Jaćmierza. Fot. Marta Nowak.
Przemyskie - kultura regionu, budownictwo
wiatrak z Domaradza. Fot. Marta Nowak.
| | | | | |
Zagroda była zwykle (zwłaszcza na Bojkowszczyźnie i Łemkowszczyźnie) jednobudynkowa: pod jednym dachem znajdowała się część mieszkalna (sień, izba, komora) oraz część gospodarcza (stajnia, gdzie trzymano różne zwierzęta, i często inne pomieszczenia gospodarcze). Dom miał układ jednotraktowy, a więc każde pomieszczenie zajmowało całą szerokość budynku, co powodowało jego znaczne wydłużenie. Często dodatkowo przedłużano dach, podpierając go słupami. Pod utworzonym w ten sposób okapem, zwanym wypustem, trzymano wóz i narzędzia rolnicze. Powszechny był też okap na dłuższej ścianie domu, dzięki któremu można było chodzić wzdłuż budynku podczas opadów. U Dolinian często można spotkać zadaszoną wnękę pośrodku ściany frontowej, powstałą przez cofnięcie ściany na szerokość stajni, dzięki czemu można było przejść pod dachem z sieni do części gospodarczej. Chata łemkowska zwana była chyżą. Jedynie na Pogórzu dominowały zagrody dwubudynkowe lub – rzadziej – wielobudynkowe.
Przemyskie - kultura regionu, meble
Skrzynia doliniańska z Falejówki, pocz. XX w.
Przemyskie - kultura regionu, meble
Skrzynia łemkowska z Wisłoka, pow. sanocki, koniec XIX w.
Przemyskie - kultura regionu, meble
Stół łemkowski z Desznicy, pow. jasielski, 1846
Przemyskie - kultura regionu, meble
Doliniańska szafa malowana z Dobrej Szlacheckiej, 1930
| | | | | |
Jeszcze do pierwszej wojny światowej znaczna część chałup była kurna. Największą część izby mieszkalnej zajmował piec. Składał się on z części, na której gotowano potrawy, zwanej czasem watrą, oraz z pieca chlebowego, zwanego w niektórych regionach czelust. Sprzętów było niewiele: zwykle stół, ławy, skrzynia na ubrania, łóżko, półki na naczynia (na Łemkowszczyźnie podyszor lub mysnik). Po wprowadzeniu pieców z kominem pojawiały się nowe sprzęty, m.in. rozsuwana ława z oparciem, służąca w nocy do spania, zwana na różnych terenach kanapą lub bambetlem. Ściany Pogórzanie i Dolinianie bielili wapnem, natomiast na Bojkowszczyźnie i Łemkowszczyźnie malowano je paloną gliną, co dawało czerwono-brunatny kolor, a bielono tylko miejsce styku belek. Wschodni Łemkowie malowali prócz tego obramowania okien na zielono lub niebiesko. Tradycyjny strój BojkowieUbiór bojkowski wyróżniał się archaicznością. Ubrania były w kolorze białym, gdyż szyto je z samodziałowych tkanin. Jedynie niektóre części stroju, jak pasy, buty, kapelusze, korale, kupowano na jarmarkach. Ozdób było niewiele. Strój kobiecy. Długa lniana lub konopna koszula z długimi rękawami nosiła nazwę soroczka. Pod szyją była wykończona oszewką lub kołnierzykiem, zapinała się na jeden do trzech guzików. Górną część rękawów, a niekiedy też kołnierzyk i mankiety, zdobił haft krzyżykowy. Spódnica z lnianego samodziału, zwana też fartuchem, składała się z pasów o szerokości warsztatu tkackiego, zszytych wzdłuż boków. Lniana zapaska była ozdobiona haftem. W pasie kobiety przewiązywały się czerwoną krajką. Na koszulę nosiły dopasowany łajbyk (kamizelkę) z brunatnego płótna, który z czasem został zastąpiony czarnym wełnianym gorsetem. Zimą noszono brunatny kurtak do bioder, a na wierzch sirak – długi dopasowany płaszcz z brązowego wełnianego sukna. Na ramiona zakładano płachtę, a potem wełnianą chustę. Ozdobą były prawdziwe korale. Dziewczęta nosiły warkocze i chodziły z gołą głową, natomiast mężatki zawijały włosy na drewniane kółko zwane chamełką, na głowę zakładały czepek, a na niego chustę.
Strój męski. Letnie spodnie były szyte z lnianego bądź konopnego płótna, natomiast zimowe chołosznie – z sukna białego lub brunatnego. Koszulę – soroczkę, długą prawie do kolan, mężczyźni wypuszczali na spodnie i przepasywali paskiem, a od święta szerokim ozdobnym pasem, zapinanym na trzy lub cztery spinki. Pod szyją koszulę zawiązywano czerwoną wstążką lub spinano spinką z lusterkiem. Kamizelka z brązowego sukna, na brzegach obszyta biało-czerwonym sznurkiem, nosiła nazwę łajbyk. Zimą noszono kurtak lub hunię. Hunia lub czapiw to długi niekiedy do ziemi, obszerny płaszcz, którego zaszyte rękawy służyły jako torba. Duży prostokątny kołnierz, ozdobiony lamówką i trokami, opadał nisko na plecy. Charakterystyczne są wysokie zimowe czapki z futra baraniego. Na co dzień zarówno kobiety, jak i mężczyźni nosili skórzane chodaki, zaś w dni świąteczne – buty z cholewami. DolinianieStrój kobiecy. Kobiety nosiły długie płócienne koszule z długimi rękawami. Wykończone były kołnierzykiem, a odświętne koszule często miały bogato haftowany duży kołnierz. Na koszule wkładano ciemne luźne kamizelki do pasa, które na przełomie XIX i XX w. zostały zastąpione przez dopasowane gorsety szyte z pluszu lub aksamitu, czarne, bordowe lub w innych kolorach. Spódnica (fartuch) była lniana lub konopna, sięgała do kostek. Na co dzień zakładano 1–2 spódnice, od święta 3–4. Na lnianych spódnicach noszono zapaskę. Do początków XX w. zimą noszono spódnice zwane burkami. Jesienią i zimą kobiety nosiły kurtki zwane kacabajkami, kaftanikami, kabatami, uszyte zwykle z ciemnego pluszu. Zimą kobiety nosiły płaszcz sukienny, podbity baranim kożuchem, zwany jupką, lub marszczoną z tyłu czemerę. Na ramiona zarzucały płócienną narzutę (prześcieradło, rąbek, płachtę), którą na przełomie XIX i XX w. wyparła fabryczna chusta. Dziewczęta nosiły chustki, natomiast mężatki zaplatały włosy wokół chamełki – drewnianej obręczy. Na nią zakładano czepiec, a na wierzch jeszcze chustę. Ozdobą świątecznego stroju były korale. Strój męski. Mężczyźni nosili długie do pół uda lub nawet do kolan koszule, wypuszczane na spodnie i przepasane paskiem. Pas był ważną częścią odzieży: prócz funkcji ozdobnej miał też znaczenie praktyczne, gdyż często posiadały schowek na pieniądze (pulares lub kaletę) oraz kieszonkę na hubkę i krzesiwo. Na koszulę wkładano kamizelkę płócienną, a od połowy XIX w. szytą z tkanin fabrycznych. Przez cały rok noszono płócienne portki (zimą niekiedy zakładano dwie pary). Wierzchnią odzież stanowił płócienny płaszcz (płótnianka), kaftan lub też czemera, wyróżniająca się zebranymi z tyłu fałdami. Zimowe okrycie stanowiła hunia brunatna lub też – u bogatszych gospodarzy – biała. Na co dzień chodzono boso lub w skórzanych chodakach, zaś od święta – w butach z cholewami. Obrzędowość dorocznaNa całym obszarze kultura Rusinów-grekokatolików współistniała z kulturą Polaków-katolików rzymskich. Rok liturgiczny Kościoła grecko-katolickiego jest mierzony według kalendarza juliańskiego, opóźnionego w stosunku do kalendarza gregoriańskiego o 13 dni. Boże Narodzenie (Rizdwo) jest tam obchodzone 7 stycznia. W Wigilię (Wełyja, Swiatyj Weczer) obowiązywały różne nakazy i zakazy, których nie wolno łamać, aby nie przynieść nieszczęścia gospodarstwu w ciągu całego roku. Wystrzegano się kłótni i pożyczania czegokolwiek z domu, dobrze było natomiast samemu coś pożyczyć bądź ukraść. Na większości obszaru w Wigilię rankiem domy odwiedzali chłopcy i mężczyźni (połaźnicy) z życzeniami. Chodzili oni po domach także w pierwszy dzień świąt. Przed wieczerzą często dokonywano obrzędowego mycia w rzece, potoku. Panny wróżyły tego dnia o zamążpójściu. Podczas wieczerzy pod stołem gospodarz kładł jakiś żelazny sprzęt, na którym podczas wieczerzy domownicy trzymali nogi, aby były mocne jak żelazo. Nogi stołu przewiązywano łańcuchem, aby rodzina trzymała się razem. Łemkowie i Bojkowie zamiast opłatkiem dzielili się połaznykiem (podłużne chlebki pieczone w domu) lub prosforą (bułeczki pieczone na plebanii). Po wieczerzy łyżki wiązano powrósłami ze słomy, aby bydło nie rozbiegało się po pastwisku. Już w pierwszy dzień świąt wieczorem chodzili kolędnicy z gwiazdą lub z widowiskiem zwanym Herody, w niektórych miejscowościach chodzono też na szczodraki: śpiewano pod oknami i w domach kolędy, a gospodarz częstował kolędników bułeczkami – szczodrakami. Na Pogórzu u katolików Boże Narodzenie nosiło nazwę Godne Święta lub Gody. Równie uroczyście jak wigilię Bożego Narodzenia grekokatolicy obchodzili 18 stycznia, czyli wigilię Jordanu – święta upamiętniającego chrzest Chrystusa. W dzień Jordanu odbywało się nabożeństwo w cerkwi, a następnie święcenie wody w przeręblu lub z kładki przerzuconej przez rzekę. Myto się w poświęconej wodzie, czerpano ją i zabierano do domu. Wielki Post traktowano bardzo surowo, do maszczenia potraw używano jedynie oleju. W Wielkim Tygodniu zaczynało się malowanie pisanek. Kreślono na nich wzory woskiem, który następnie po ufarbowaniu w naturalnym barwniku zdrapywano. Na Wielkanoc (Wełykden) pieczono paski, duże okrągłe bułki, które zanoszono do święcenia. Wydmuszki jaj zużytych do pieczenia wieszano na gałęziach drzew owocowych, aby rodziły owoce duże jak jajka. Grekokatolicy szczególnie świętowali Przewodnią Niedzielę (Prowydna Nedila), tydzień po Wielkanocy. Spożywano śniadanie podobne do wielkanocnego. W tym dniu odbywało się dużo chrztów, odwiedzano też groby bliskich na cmentarzach. Zielone Święta, zwane u Rusinów Rusnala, były zarazem świętem wiosny. Zagrody przystrajano gałązkami, a wewnątrz często rozkładano tatarak. Na polach odbywała się procesja. Także katolicy na Pogórzu maili domy na Zielone Święta. Grekokatolicy w Wielkanoc i Zielone Święta odwiedzali groby.
W wigilię św. Jana Chrzciciela obchodzono Sobótkę, Sobitkę albo Kupałę. Łemkowie zbierali tego dnia lecznicze zioła. Zarówno Polacy, jak i Rusini, palili na polach wielkie ogniska, śpiewali, młodzież skakała przez dogasający ogień. Nad ranem nadpalone głownie wtykano w zagony z kapustą, co miało chronić je przed szkodnikami. Zwyczaj odwiedzania grobów w dniu Wszystkich Świętych przejęli od katolików rzymskich także grekokatolicy. Pogórzanie wierzyli, że w nocy zmarły proboszcz odprawia w kościele mszę, w której uczestniczą wszyscy zmarli mieszkańcy wsi. W wigilię św. Andrzeja (u grekokatolików 13 grudnia) panny wróżyły o zamążpójściu. Układały na ławie lniane kłaki lub lalki z lnu, symbolizujące chłopca i dziewczynę, a następnie je podpalały. Jeśli popioły się połączyły, młodzi mieli się pobrać. Podobnie wróżono z dwóch puszczonych na wodę igieł. Odliczano też kołki w płocie: liczba parzysta oznaczała pewne lub prędkie zamążpójście. Wróżono z cienia rzuconego przez wylany do wody wosk lub nadpalony papier. U Pogórzan w tym dniu odbywała się zabawa z muzyką. Źródła:Bieszczady: przewodnik, praca zbiorowa, wyd. 11 aktualizowane, Pruszków 2006.
Kryciński Stanisław, Przemyśl i Pogórze Przemyskie. Przewodnik, Pruszków-Olszanica 1997.
http://skansen.mblsanok.pl/indexokno.php 4.07.2008
Fotografie: M. Kraczkowski, J. Czajkowski, H. Olszański. Zdjęcia pochodzą ze zbiorów Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. |